Recenzja: 花咲くいろは

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Po tylu ostrzeżeniach i zapewnieniach, w Kanazale w końcu spadły śniegi, a temperatury zeszły poniżej zera (niewiele, ale zeszły). A jeśli potrzebowałabym jakiejś wymówki do hurtowego oglądania seriali, to taka pogoda jest jedną z lepszych. Zatem obejrzałam w zastraszającym tempie wszystkie odcinki „Hanasaku Iroha” (花咲くいろは), anime z 2011 roku.
Po opisach znalezionych na Wikipedii spodziewałam się czegoś raczej zwykłego i przewidywałam, że będę oglądać wyłącznie dlatego, że miejsce akcji wzorowane jest na Yuwaku-onsen w Kanazale. Tym milsze było więc zaskoczenie, gdy zaczęłam w końcu oglądać, gdyż w porównaniu z przeczytanymi opisami historia nie jest aż tak prosta i zwyczajna.

http://angelayuuki.pinger.pl/m/14462786

„Hanasaku Iroha” skupia się na jednym okresie z życia szesnastoletniej Ohany Matsumae. Kiedy matka dziewczyny oznajmia, że zamierza uciec ze swoim chłopakiem, zaś córkę wysyła do babki prowadzącej japoński hotel, ryokan (旅館), której nigdy wcześniej w życiu nie widziała, Ohana czuje, że oto nadeszła jej szansa na trochę więcej przygód w życiu w porównaniu z Tokio i że może wreszcie otrzyma trochę rodzinnej miłości, której nie dostała od matki. Nawet jeśli szkoda jej zostawiać w Tokio najlepszego przyjaciela, który przed samym wyjazdem niespodziewanie wyznał jej miłość. Jednak po przyjeździe ten plan wywraca się do góry nogami: babka, Sui Shijima, każe zwracać się do siebie per „okami-san” („właścicielko”), oznajmia, że Ohana, owszem, może mieszkać w hotelu, ale będzie musiała pracować, a na domiar złego dziewczyna, z którą Ohana będzie dzielić pokój, już na samym wstępie jest do niej zniechęcona i przywitała nastolatkę słowami „Umrzyj”.

http://otakusphere.com/2011/04/12/spring-2011-hanasaku-iroha/

Anime skupia się przede wszystkim na życiu oraz pracy w tradycyjnym japońskim hotelu. Ohana oraz widz równocześnie dowiadują się, na czym taka praca polega oraz stopniowo poznają całą resztę pracowników, a niekiedy także gości. A że każdy bardzo łatwo daje się zapamiętać i nie jest jedynie zapychaczem tła, tym szybciej można porwać się rutynie sprzątania w pokojach czy roznoszenia posiłków. Na pewno można niektórych postaci nie lubić, ale wszystkie zostały przedstawione bardzo wiarygodnie i pod koniec tych dwudziestu sześciu odcinków każdy, z Ohaną na czele, się jakoś zmienił.

http://www.due2life.net/2011/06/hanasaku-iroha-9/

Także relacje między postaciami zostały świetnie pokazane. Minko, która na samym początku kazała Ohanie „umrzeć”, nie staje się znienacka najlepszą psiapsiółą, a jedynie stopniowo pozwala poznać się lepiej, nie tracąc nic z wybuchowego charakteru, który pokazała w pierwszym odcinku. Trzecia koleżanka Ohany, chorobliwie wręcz nieśmiała kelnerka Nako, także nie przechodzi magicznej transformacji w gwiazdę, tylko powoli uczy się, jak się zachowywać wobec dużo od niej głośniejszej Ohany i stopniowo zyskuje pewność siebie w tym, czym się zajmuje.

http://www.projectsaber.com/2011/04/04/hanasaku-iroha-first-impressions/

Na podobną pochwałę zasługuą relacje rodzinne: Ohany z jej matką, Ohany z babką, matki i babki. Chociaż przewijają się dopiero gdzieś na drugim planie, jednocześnie ten drugi plan ma znaczący wpływ na przebieg historii. Decyzja matki za młodu wpływa na obecne relacje Ohany z babką, podczas gdy rodzące się u Ohany zrozumienie dla babki wpływa na jej związek z matką. Świetnie pokazana została siła każdego pokolenia, każda zupełnie innego rodzaju, co czasem prowadzi do konfliktu, lecz ostatecznie pomaga bohaterkom w drodze do celu.

http://www.due2life.net/category/finished/page/2/

Problemy miłosne Ohany zepchnięte zostały chyba na najdalszy plan, tuż przed epizodami, chociaż nie można powiedzieć, jakoby zostały kompletnie pominięte. One są, Ohana się z nimi mierzy, ale twórcy anime nie skupiają się na tym w przesadny sposób, co, jak dla mnie, jest zdecydowanym plusem historii. Anime dla nastolatek mają tendencję do robienia z miłosnych problemów najważniejszych rzeczy na świecie, nawet jeśli są poważniejsze sprawy na głowie, więc dobrze widzieć, że zachowano tutaj zdrowy dystans.

http://ghostlightning.wordpress.com/

„Hanasaku Iroha” można by chwalić jeszcze trochę, bo zwyczajnie na to zasługuje – tak naprawdę skrytykować mogłabym chyba tylko piosenki tytułowe i końcowe, ale to kwestia gustu, one nie są złe, po prostu głos wokalistki mi się nie podoba i tyle. Nie jest to żadna skomplikowana historia, żaden kolejny „Death Note”, ale chyba tutaj jest to wielkim plusem. Ot, raczej zwykła historia o dorastaniu przez nastolatkę (która, juhu, wygląda i zachowuje jak nastolatka, nie jak sztuczny dorosły), ale opowiedziana w dobry sposób i z zachowaniem zdrowego rozsądku w kwestii tego, co w danej chwili jest dla bohaterki najważniejsze. I chyba właśnie dlatego wciągnęłam się niemal od razu i obejrzałam prawie za jednym zamachem (tylko prawie, bo jednak były inne rzeczy, którymi trzeba się było zająć). Przy dwudziestu sześciu odcinkach liczących sobie ok. 20 minut każdy, obejrzenie całości stanowi jednodniową sesję, a jeśli ktoś lubi anime dla nastolatek, to warto poświęcić jedną sobotę czy niedzielę.
To nie jest blog z recenzjami, więc nie wiem, czy powinnam wystawiać jakąś ocenę końcową, zatem może powiem tak: gdybym miała, to „Hanasaku Iroha” dostałoby ode mnie szkolną piątkę. Jest wszystko to, czego oczekiwałabym i czego bym chciała od anime dla nastolatek, mamy ciekawą historię i wiarygodne postaci, które dają się lubić. Ale chociaż pozostaje w pamięci, nie jest to nic aż tak wielce poruszającego, by zasłużyć na szóstkę. Świetne oglądadło, o!

0 comments:

Prześlij komentarz

 
金大生: Przygody studentki Kanazawy © 2011 | Designed by Interline Cruises, in collaboration with Interline Discounts, Travel Tips and Movie Tickets