Fenomen Małych Ręczniczków

czwartek, 16 stycznia 2014

Mały ręczniczek jako taki raczej nie jest nikomu obcy. Przydatna rzecz, ale zazwyczaj jeden w zupełności wystarczy. I dlatego też już parokrotnie w rozmowach ze znajomymi słyszałam o ich zdziwieniu tą różnicą po przybyciu do Japonii – postanowiłam tedy i Wam przybliżyć Fenomen Małych Ręczniczków, tzw tenugui (手拭), dosłownie „wycieracz rąk”.

Tenugui w sklepie Studia Ghibli.

Otóż w Japonii tenugui zdają się bardziej popularne niż na Zachodzie, zwłaszcza jako pamiątka czy mało zobowiązujący prezent z racji połączenia uroku oraz niskiej ceny. Chyba każdy sklep specjalizujący się w pamiątkach czy sprzedający rzeczy z popularnymi postaciami posiada półkę wyłącznie z tenugui, a i w hyaku-en shoppu można natrafić na całkiem spory ich wybór.

Tenugui ze Snoopym.

Z jednej strony, kiedy ręczniczek jest ładny, to aż nie chce się z niego korzystać, żeby go nie splamić czy żeby kolory nie wyblakły. Ale to bardzo zachodnie myślenie – i mało praktyczne, bo w końcu skoro ręczniczek jest nieużywany, to nie spełnia swojego zadania – Japończycy korzystają z nich na co dzień bez względu na wzór. I to na różne sposoby: od zwykłego wycierania rąk, przez okłady aż po korzystanie zeń jak szmatek czy… chusteczek higienicznych.

Tenugui z Hello Kitty.

Dodatkowo, dopiero po przybyciu do Japonii człowiek w pełni rozumie praktyczność tego wynalazku. Jakkolwiek japońskie toalety publiczne są świetne – czyste, zadbane, często z podgrzewaną deską, jeśli toaleta jest w zachodnim stylu – mają jedną, acz bardzo poważną wada: w wielu z nich nie ma możliwości osuszenia rąk po umyciu, ani suszarki, ani papierowych ręczników, nic. W takich chwilach tenugui w torebce jest zbawieniem, zwłaszcza zimą: z kranów w owych publicznych toaletach leci wyłącznie zimna woda i można dłonie nie tylko osuszyć, ale także trochę rozgrzać. Z kolei latem, kiedy jest upalnie i parnie, wraz z zimnymi napojami tenugui stanowią drobne wybawienie, czy to dzięki możliwości otarcia potu z czoła, czy to w postaci zimnego okładu.

Tenugui z Rilakkumą.

Ostatecznie, kiedy człowiek siedzi w Japonii dłużej, chcąc czy nie chcąc kończy z większą ich ilością, niż faktycznie jest potrzebna. Sama przez te trzy miesiące nazbierałam trzy, z czego tylko jeden został zakupiony – a po zobaczeniu wszelakich tenugui z Totoro, niewykluczone iż dorobię się jeszcze kilku. I pewnie kilka, dla których sama nie znajdę zastosowania, skończy w roli pamiątek…


Tenugui w sklepiku przy supermarkecie.

2 comments:

  1. Moni pisze...:

    Wszelkie ręczniczki które są z czymś, w sensie z jakimś nadrukiem zawsze budzą we mnie chęć posiadania ich, także wiem, co między innymi byłoby winne mojemu bankructwu gdybym pojechała do Japonii (zaraz za piesełami i porami :D )
    A gdzie zniknęła recenzja, którą wrzuciłaś, heeej?

  1. Taaak. Na razie jeszcze się trzymam i powstrzymuję - głównie poprzez przekonywanie się, że lepiej wydać na coś innego niż ręczniczek :P - ale podejrzewam, że bliżej końca tego pobytu pewnie się jakoś łatwiej przełamię. To będzie ciężki dzień dla mojego portfela.
    Jaka recenzja, nic mi nie wiadomo. oO (:P Miała być ustawiona na kiedy indziej, ale kliknęłam w "opublikuj" zanim ustawiłam datę. Będzie w środę.)

Prześlij komentarz

 
金大生: Przygody studentki Kanazawy © 2011 | Designed by Interline Cruises, in collaboration with Interline Discounts, Travel Tips and Movie Tickets