Bez przydługich wywodów, oto część druga listy rzeczy,
które mogą w Japonii zaskoczyć. (Bez zdjęć, bo mój laptop odmówił współpracy, a komputer w bibliotece nie chce ich ładować).
6. Ceny
Chociaż jakby na to spojrzeć tak bardzo ogólnie, to w
Japonii jest drogo, wszyscy wiemy, że porównywanie samych cen mija się z celem
i nic nam nie mówi. Nie wiem, jaka jest tu minimalna stawka pracy za godzinę,
więc nie mogę porównać cen do tego, ale nawet i bez tego łatwo zobaczyć, że z tymi
cenami to jest tak różnie. Pewnie najlepiej byłoby powiedzieć, że jedne rzeczy
są w Japonii tanie, podczas gdy inne – drogie. Łał, też odkrycie, wiem, ale już
wyjaśniam, o co mi chodzi. Otóż z jednej strony mamy takie na przykład
jedzenie. Kupować tutaj owoce czy warzywa to niemal rozbój w biały dzień: jedno
jabłko w supermarkecie kosztuje Y158 (ok. 4.60zł/£0.90), a na rynku widziałam
ostatnio jabłka po Y800/za sztukę (23.60zł/£4.65)! Ale z drugiej strony często
wystarczy mieć jakieś Y500-600 w kieszeni (14-17zł/£3-3.50), by móc się najeść
w porze lunchu i to wcale nie jakimś gównem. Wiele sieciówek japońskich oferuje
dobre i tanie japońskie jedzenie za grosze, po którym człowiek wychodzi
naprawdę najedzony. Ceny alkoholu oraz papierosów w ogóle są tu niższe niż w
wielu miejscach (paczka Marlboro to wydatek Y460, ok. 13.60zł/£2.60, z
alkoholami zależy, co bierzemy, ale i tak jest tanio). A z drugiej strony mamy
rzeczy drogie: słynna japońska elektronika na przecenie kosztuje tyle, ile
normalnie w UK (prawdopodobny wyjątek: seks zabawki), jeśli nie mieszka się w
wielkim mieście, to transport publiczny również jest wydatkiem, na przyjemności
takie jak np. kino lepiej polować (chyba wszystkie kina mają tzw. Ladies’/Men’s
Days, kiedy przedstawiciele danej płci płacą mniej – co, po doliczeniu dojazdu
oraz ewentualnych zakąsek, wychodzi w najlepszym razie podobnie do cen w Polsce
czy UK). Nie wiem, jaką zasadą się tutaj te ceny kierują, mam tylko wbite do
głowy jak mantrę, że Japonia jest w zakresie cenowym odwrotnością UK: tam jest
wysoki VAT (18%) i niskie ceny, podczas gdy tutaj – niski VAT (8%) i wysokie
ceny.
7. Jakość obsługi
Odrobinę z tego przedstawiłam w pierwszym poście po
przyjeździe do Japonii, kiedy konduktor w pociągu kłaniał się pasażerom,
chociaż tylko przechodził, ale to nie ogranicza się tylko do tego. Uwielbiam
robić zakupy czy chadzać do knajp w Japonii, bo wtedy czuję się doceniana jako
klient. Oczywiście, wiele z tego doświadczenia to wyuczone na pamięć formułki,
które są bardziej jak hałas w tle niż szczera grzeczność w stosunku do klienta,
ale jeszcze nie zdarzyło mi się trafić na kogokolwiek, kelnera czy kasjera, po
którym widać byłoby, na przykład, że swojej pracy nienawidzi (co zdarza się
wcale nie tak często w Europie). Kasjerzy w supermarkecie układający moje
zakupy tak, że gdybym miała samochód i mogła zabrać koszyk, to można by je
spokojnie włożyć do bagażnika tak, jak zostały zapakowane – a jak się tego
zrobi za dużo, to nawet pomagają mi przenieść koszyki do stolika, gdzie można
to spokojnie przepakować do siatek. Kelnerzy, a nawet i szefowie kuchni
kłaniający się głęboko i przepraszający, jakby zabili właśnie kanarka, że
któreś z zamówionych dań będzie trochę później, po czym donoszący trochę więcej
w ramach tych przeprosin (to akurat przygoda z poprzedniej wizyty, ale nadal
pamiętam ją bardzo wyraźnie). Sprzedawcy w sklepach z elektroniką czy z ubraniami,
którzy zdają się tylko czekać, aż zechcesz coś przymierzyć czy spróbować
(nieważne, sukienka czy fotel do masażu), ale w sposob grzeczny i nienachalny.
Pani w banku stawiająca na nogi cały oddział, bo potrzeba znaleźć wzory
banknotów i upewnić się, że wymiana waluty przejdzie bez problemów. Zawsze z
uśmiechem, zawsze w ukłonach. Zostawianie napiwków jest w Japonii uważane aż za
niegrzeczne, gdyż tak dbają o jakość obsługi i uważają to za oczywisty
obowiązek każdego, kto pracuje, aby pracował jak najlepiej. Jasne, czasami
brakuje mi nieco bardziej personalnego „How are you, luv?” z Anglii zamiast
formalnego „Omatase shimashita” (お待たせしました, dosłownie „kazałem/kazałam ci
czekać”, a tak normalnie to „przepraszam, że pan/pani czekał/-a”), ale to nie
zmienia faktu, że nawet idąc do byle konbini po jakiś drobiazg, zostaniemy
obsłużeni z klasą.
8. Lipton Ice Tea i
Fanty
W moim przypadku bardziej Lipton Ice Tea niż Fanty,
jednak coraz to nowe smaki obu niezmiernie mnie zadziwiają i ilekroć pojawi się
jakiś nowy, staram sięgo wypróbować. Fanta z czerwonych winogron oraz jabłkowa
Lipton Ice Tea to w tym kraju prawie klasyki, lecz na tym wcale się nie kończy.
Fanta z zielonych jabłek, białych winogron albo gruszek (ta ostatnia była
całkiem mniam!) czy herbaty jabłkowo-gruszkowe, zielona herbata z winogronami
czy złote kiwi (to ostatnie tak jakoś nie bardzo, a przynajmniej nie dla mnie),
że o iluś sezonowych smakach, jak na przykład kwiat wiśni (tu akurat nie
Lipton, ale ćś!), nie wspomnę, jeśli ktoś lubi albo owocowe napoje gazowane,
albo smakowe ice tea, to w Japonii znajdzie chyba największą ilość
najróżniejszych smaków. Przy czym ostatnio doszłam, z pomocą przyjaciółki,
dlaczego ice tea w Japonii tak mi smakują – otóż tutaj wyczujecie nie tylko
słodziki i smak owoca, ale także herbatę. A kto mnie zna, ten wie, że ja
herbatę przyjmuję w niemal każdej postaci!
9. Czystość
Podkreślić tu należy, iż nie chodzi o czystość na ulicach
samą w sobie – to można znaleźć w naprawdę wielu miejscach oraz krajach, nie
jest niczym nadto dziwnym. Jednak jakim cudem japońskie ulice są tak czyste,
przy takim niedoborze koszy na śmieci?!
Znaleźć kosz na śmieci to prawie wyczyn, chociaż po paru miesiącach człowiek
szybko zorientuje się, gdzie ma największe szanse (odpowiedź: konbini, przy
automatach z napojami i na stacjach kolejowych). Niby kosze wymagają od nas
recyklingu, ale w środku, jak to się mawia, bywa różnie, lecz pozostaje faktem,
że te śmieci lądują właśnie tam, nie na ulicach. Domyślam się, że wpływ na to
mogą mieć wysokie kary za śmiecenie, nie sprawdzałam tego, ale Japończycy w
ogóle stosują wysokie kary do wszystkiego, by odstraszyć ludzi od łamania
prawa. Jednocześnie – no, w takim Oksfordzie też są wysokie kary za śmiecenie,
ale wychodzi to tak jakby nieco gorzej niż w Japonii (ale może mi się tylko
wydawać). Więc o co tu tak naprawdę chodzi? I jaki jest sekret tej bezkoszowej
czystości?
10. Normalność
Mnie już może dziwi mniej, w końcu licząc oba pobyty,
przeżyłam tu w sumie już prawie rok życia (siedem miesięcy teraz i cztery
poprzednim razem), ale nadal zdarzają mi się momenty, kiedy o tym zapominam i
odkrywam normalność na nowo. Tak, w Japonii można być i żyć, i cały czas się
czemuś dziwić, czegoś nie rozumieć, czegoś nie znać. Ale każdy, kto tu
przyjechał, od razu zrozumie, że Japonia, którą zna z mediów – Internet,
komiksy, filmy – czy opowieści (głównie o dziwach), nie jest tą najprawdziwszą
Japonią. Owszem, to też można znaleźć, ale zazwyczaj szybko się okazuje, że w
opowieściach „jaka to Japonia dziwna” jest wyłącznie ziarenko prawdy, a
wszystkie zaskakujące rzeczy odnajdujemy w tych najmniej oczekiwanych
miejscach. Ale czy to w Tokio, czy to w Kanazale, można zobaczyć, że Japonia i
Japończycy to nie żadne dziwy, które nic tylko zamknąć w cyrku i wystawiać na
pokaz – że to jest kraj, gdzie normalni ludzie wiodą normalne życie w
normalnych miejscach, nawet jeśli czasem ich myślenie różni się od naszego albo
mają niepomyślane dla nas udogodnienia (od podgrzewanej deski klozetowej aż po
miliardy automatów z napojami na każdym kroku). Trudno zrobić tej normalnej
Japonii zdjęcie pokazujące tę normalność osobie, która nigdy tu nie była – dla
takich nawet zwykła górka czy domek mogą być dziwne, a nawet jeśli nie, to i
tak w te zdjęcia wkrada się to nieuchwytne coś, co sprawia, że widzimy coś
nieco innego. I dlatego też, jeśli kiedykolwiek spotkacie się z kimś, kto w
Japonii był, może nawet mieszkał i pracował/studiował, nie oczekujcie od nich,
że zasypią Was opowieściami rodem z głupich wiadomości w gazetach czy
Internecie, tych w stylu „patrzcie, jaka ta Japonia dziwna”. Po prostu
zapamiętajcie, że ta osoba nie była w cyrku ani na żadnej paradzie odmieńców,
tylko pojechała do kraju, który najzwyczajniej w świecie jest daleko, ale gdzie
więcej znaleźć można podobieństw do nas samych niż różnic.
Póki co lista kończy się tutaj, jednak bynajmniej nie z
powodu braku materiału. Po prostu nie chcę Was przygniatać zbyt wieloma
rzeczami, a i wydaje mi się, że po tych dziesięciu wyszukiwanie kolejnych
byłoby już trochę wymuszone. Albo byłoby bliższe obalaniu stereotypów, które
nieobeznani z Japonią mogą mieć.