Obsługiwane przez usługę Blogger.
Labels:
organizacyjne
Coraz bliżej...
Jak to mówią, shit’s getting real. W piątek dostałam maila, że w przeciągu tygodnia
dojdą moje papiery na wizę (przede wszystkim tzw. Certificate of Eligibility,
papier z Ministerstwa Sprawiedliwości potwierdzający, że mogę studiować i/lub
pracować w Japonii) i już dziś wylądowały bezpiecznie w moich łapkach.
Ktoś chyba nawet
zrobił wycieczkę z biura do kampusowego sklepiku z pamiątkami, bo papiery
przyszły w folderze z Kanazawa Daigaku. (Notabene, Japończycy uwielbiają takie
foldery, często można je dostać za darmo w ramach jakichś kampanii reklamowych –
ja np. mam jeden reklamujący bankomaty na stacjach kolejowych – ale można je
też kupić: ze słodkimi zwierzaczkami, z widokami, z celebrytami itp.)
Odrobinkę
szkoda, że samo złożenie podania o wizę musi poczekać aż do przyszłego
tygodnia, aż wrócę z Polski, no ale lepiej późno niż wcale, a i tak wszystko
powinno ładnie zdążyć przed wylotem. Zatem we wtorek 10.09 czeka mnie przygoda
pt. jednodniowa wycieczka do Londynu (5 godzin jazdy w jedną stronę, jakieś 5
godzin w Londynie i 4 godziny drogi powrotnej – bo inne rozwiązania są dla
mięczaków!), druga wizyta w ambasadzie, a potem…
O Jezu, a potem
ostatnie zakupy i pakowanie, i wylot! O.O Jakoś jeszcze do mnie nie dotarło, że
to tak blisko…
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Przydatne linki
Popularne posty
-
Następnym punktem na trasie (jedynym, do którego udałam się pociągiem, a nie zwyczajowo autokarem – łuhu, szpan!) było Kumamoto ( 熊本 ). ...
-
Uwaga! Post może być nieciekawy dla męskiej części Czytelników. Obiecuję jednak, że to będzie jedyny taki. Chociaż mówię tutaj o azjaty...
-
Och, te dwa tygodnie podróży zrobiły mi dużo dobrego! Niby przedtem też odpoczęłam, ale to zupełnie inny rodzaj odpoczynku, w domu, na zad...