Kocia kawiarenka

środa, 8 stycznia 2014

W ramach urodzin wybrałam się (wreszcie!) do kociej kawiarenki, tzw. neko cafe (猫カフェ). I cóż tu wiele mówić, ten wynalazek okazał się dokładnie tak zacny, jak można było przewidywać.
Ceny zależą od samej kawiarenki; pamiętam, że łażąc po Tokio parokrotnie mijałam kocie kawiarenki, które zniechęcały mnie ceną za pół godziny. Ta okazała się relatywnie przyjazna cenowo: 30 minut kosztowało Y500, a 45 minut, które z koleżankami wykupiłyśmy, Y700. Po wykupieniu pierwszych iluś, każde kolejne 20 minut kosztowało dodatkowe Y100 (a może jednak Y200), jednak 45 w zupełności wystarcza.
Z racji natury kawiarenki, trzeba było przejść przez zasady, zanim nas wpuszczono. Nic szokującego: zdjęcia bez flesza, zakaz podnoszenia kotów, ostrzeżenie, że możemy zostać podrapane czy obsikane, proszę umyć ręce przed wejściem, takie tam pierdółki z cyklu BHP. W tej konkretnej akurat dostępne było tylko picie w butelkach, jedzenia nie było w ofercie, ale są też takie, gdzie można coś zjeść czy napić się normalnej kawy – to już zależy od miejsca.
Zaś po przejściu tej inicjacji wręcz, mogłyśmy w końcu przekroczyć drzwi do magicznego świata kotów. Czy też pokoju, w którym przebywały.
W sumie było ich bodajże dziesięć albo dwanaście – nie liczyłam, a i też niektóre spały gdzieś w kąciku i trzeba było trochę poszukać, by je odnaleźć. Wszystkie dorosłe, między trzy a pięć lat, żadnych kociaków, co mnie trochę zdziwiło. W kraju mającym wręcz obsesję na punkcie wszystkiego co słodkie i urocze, kociaki z pewnością przyciągałyby więcej klientów do kawiarenki? Może to wina środy i kocięta pojawiają się w weekendy, kiedy klientów jest więcej – a może to kwestia jakichś kolejnych zasad BHP, w sensie że dorosły, dobrze wychowany kot ma mniejsze szanse kogoś obsikać czy znienacka zaatakować? Nie wiem i jeśli kiedyś jeszcze uda mi się wrócić, to chyba o to zapytam.
Co się rzuca w oczy niemal od razu po wejściu, oprócz wrażenia spoglądania we własną przyszłość w roli crazy cat lady? Zachowanie samych kotów. Widać, że są rozpuszczone przez klientów, którzy wydatkują dodatkowe Y100-200 na kocie przysmaki, bo już w drzwiach przywitało nas kilka, zaś niemal każdy kolejny wpierw wąchał nam ręce – po czym ileś odwracało się od nas z niesmakiem, że im niczego nie przyniosłyśmy. Kiedy później przyszli jeszcze jacyś klienci, którzy z kolei przysmaki kupili, to niektórych kotów wręcz nie mogli się pozbyć. Typowe rozpuszczone kociska, ot.
Cała reszta to, tak naprawdę, wywody na temat charakterów poszczególnych kotów, które tam były, w które nie zamierzam się wdawać, bo nigdy bym nie skończyła. Zdecydowanie stwierdzam, że taka kawiarenka to kawałek Nieba na Ziemi, chociaż do wykupienia więcej niż 30-45 minut potrzeba by mi chyba było albo głębokiej depresji, albo właśnie małych kociąt, które chciałyby się bawić. Chociaż parę zabawek było, koty były nimi ewidentnie znudzone i niezainteresowane, woląc albo spać, albo pozwalać się głaskać, albo bawić czymś nowym, jak np. sznurkiem przy aparatach. Jednak jakkolwiek głaskanie kotów jest odprężające, kiedy nie są własne, to godzina maks naprawdę wystarcza.
Tymczasem zamykam się z moimi opowieściami – oto i koty!




Zadziwiająco mały czteroletni Maine Coon (trochę tylko większy od dużego burasa).




Nie jedyny pyszczek, któremu zbyt wiele nie imponowało.


Kotów na ręce brać nie można, ale jak same wskakują na kolana, to nie zamierzam się bronić. ;)
fot. Charis Messier

4 comments:

  1. Moni pisze...:

    KOOOOTKIIIII!!! <3 <3 <3 Tyle, jeśli chodzi o konstruktywny komentarz :D

  1. Prawdę mówiąc, zdziwiłabym się bardzo, gdyby jakikolwiek konstruktywny tu był. I tak zobacz, jak dużo konstruktywności wycisnęłam z siebie w tym poście, wow!

  1. Akira pisze...:

    Jeeeej, nareszczie! Jakie słooooodkie! <3

    Byłam bardzo ciekawa, kiedy do neko cafe zawitasz, bo to przecież obowiązkowy punkt do zwiedzania. ^^

  1. Też się sobie dziwię, że tyle czasu mi to zajęło. :o Ale teraz, jak już wiem, jakie to dobra, to na pewno zawitam jeszcze parokrotnie, bo poza Japonią neko cafe raczej nie ma. Wiem o jednej w Londynie i tyle. Bó, trzeba naprawić ten świat i otworzyć więcej neko cafe!

Prześlij komentarz

 
金大生: Przygody studentki Kanazawy © 2011 | Designed by Interline Cruises, in collaboration with Interline Discounts, Travel Tips and Movie Tickets