Stare i nowe

poniedziałek, 28 października 2013

Po dość mokrym zeszłym tygodniu grzechem byłoby nie skorzystać z pięknej pogody, jaka dziś była: może i ciut wietrznie, ale słonecznie, bezchmurnie i ciepło (maksymalna temperatura dzisiaj wynosiła bodajże 16 stopni). Zatem po tej jednej godzinie zajęć, która mi dziś wypadła, wzięłam do ręki mapkę Kanazawy, podumałam chwilę, po czym ruszyłam.
Wpierw postanowiłam zwiedzić jedną z dzielnic gejsz, Higashi Chaya-machi (東茶屋), co dosłownie znaczy wschodnia dzielnica herbaciarni – przy czym należy pamiętać, że w tym wypadku „herbaciarnia”, czyli chaya, to eufemizm, gdyż nie jest to miejsce służące jako lokal, w którym pija się herbatę, ale właśnie miejsce spotkań gejsz z klientami. W Kanazale znajdują się trzy, nadal funkcjonujące!, dzielnice gejsz: wspomniana już Higashi, Nishi (西茶屋) czyli zachodnia oraz Kazue-machi (主計町茶屋) czyli dzielnica gejsz w dzielnicy Kazue, płatników. Nie jestem pewna, jednak wydaje mi się, że z tych trzech Higashi jest najstarsza, na pewno jest największa, chociaż mój przewodnik twierdzi, że to w Nishi znajduje się najwięcej gejsz. Chociaż niech to będzie jasne: zobaczenie prawdziwej gejszy nie jest niczym łatwym. Pomimo iż gejsze polegają teraz bardziej na turystach i ogólnie częściej żyją z bycia atrakcją oraz pozostałością po minionych epokach, niż z prywatnego sponsora, trzeba się trochę nagimnastykować, wiedzieć, gdzie być i kiedy (czyli przede wszystkim wieczorami, nie za dnia), aby gejszę zobaczyć – lub być dobrze zarabiającym/zwyczajnie bogatym turystą, który może sobie pozwolić na kolacje w luksusowych, tradycyjnych japońskich restauracjach, które oferują występy gejsz. Ale jeszcze mi się uda, spokojnie, na wszystko znajdzie się czas.
Tak czy inaczej, wpierw wybrałam się właśnie tam. Jeszcze zanim zobaczy się najsłynniejszą uliczkę z Higashi Chaya-machi, wiadomo, że przybyło się we właściwe miejsce: w powietrzu unosi się zapach kadzideł. Z takim wstępem widok urzekał tym mocniej – niby nic, uliczka wiodąca pomiędzy ciasno ściśniętymi domkami w tradycyjnym prostym stylu, a zatem bez ozdób, a jednak w tej prostocie można odnaleźć całe mnóstwo uroku i człowiek odnosi wrażenie, jakoby odbył podróż w czasie (no, gdyby nie inni turyści, współcześnie ubrani i klikający aparatami). Lecz co mnie najbardziej zdziwiło, to że oprócz przerobienia wielu z tych domków na sklepiki, muzea czy herbaciarnie w porządnym tego słowa znaczeniu, w pozostałych… mieszkali ludzie! Nie widać tego na pierwszy rzut oka, kiedy jest się zbyt oczarowanym urokiem rodem z feudalnej Japonii, ale wystarczy się przyjrzeć: skrzynka pocztowa, drzwi w rzeczywistości będące drzwiami do czyjegoś garażu, nazwiska czy numery domów przy drzwiach… Boję się pomyśleć, ile te domy musiały kosztować – w Japonii mieszkania są drogie w ogóle, to co dopiero w największej dzielnicy gejsz, którą dodatkowo mianowano jako oficjalny zabytek i „dobro kulturowe”?

Najsłynniejsza uliczka Higashi Chaya-machi


Sklep z antykami, szyld 1.

Sklep z antykami, szyld 2.


Przed jedną z kawiarni.



Wbrew pozorom, jeśli kogoś nie interesują „polowania na gejsze”, najciekawsze miejsca w Higashi Chaya-machi da się zwiedzić całkiem szybko. Na szczęście jednak przylega do niej dość rozległy obszar najróżniejszych świątyń. Dokładne zwiedzanie wszystkich pozostawiam sobie na inny dzień, to w końcu jakieś pięćdziesiąt cztery świątynie małe i duże rozmieszczone na drodze wiodącej w większości pod górę (co wiem stąd, że będąc w świątyni Utasu, przemiły pan pilnujący porządku [jak na policjanta miał za dużo ulotek przy sobie, a jak na parkingowego był raczej w miejscu mało potrzebującym parkingowego] wytłumaczył mi, gdzie iść i wręczył odpowiednie ulotki). Niemniej jednak do paru zaszłam: wpierw do malutkiej Sugawara-jinja (菅原神社), potem do wspomnianej już Utasu-jinja (宇多須神社), później krótki spacer na jedno z miejsc widokowych, a ostatecznie do iście maleńkiej, wyglądającej jak czyjś dom Enchō-ji (円長寺). I powiem Wam, że zdecydowanie bardziej mi odpowiada klimat tych świątyń, a wszystkie były raczej z rodzaju tych mniejszych, niż w tych ogromnych, do których ściąga każdy turysta z każdego zakątka na świecie, bo przecież widział te świątynie w filmach czy cokolwiek. Tam faktycznie panuje atmosfera bardziej świątynna, jest spokój sprzyjający rozmyślaniom czy modlitwie, czy po prostu odprężeniu.

Sugawara-jinja widziana z ulicy.

Sugawara-jinja.

Utasu-jinja.

Utasu-jinja.

Figurki w ogrodzie Utasu-jinja (niestety, odróżniam tylko Buddę po lewej, a figurki nie były podpisane).

Życzenia do bogów zawieszone na drzewie w ogrodzie Utasu-jinja.

Smok w Utasu-jinja.

Widok na Kanazawę.

Enchō-ji widziana z ulicy.

Zwiedzenie tego zajęło o wiele mniej czasu, niż się spodziewałam, więc coby nie marnować dnia, a także trochę dla kontrastu, przebyłam relatywnie niewielki odcinek od Higashi Chaya-machi do Katamachi (片町). Większej różnicy być nie może: tak jak w tej pierwszej dzielnicy mamy spokój oraz atmosferę historii sięgającej korzeniami całe wieki wstecz, wizyta w Katamachi jest wstąpieniem we współczesność, w zabiegany, głośny tryb życia. Słowem: jeśli ktoś chce w Kanazale zrobić zakupy lub się rozerwać, będzie szedł do Katamachi! Co prawda dopiero w nocy najlepiej widać, jak bardzo ta dzielnica tętni życiem, kiedy wszędzie migają neony, a ludzie zmierzają do/z klubów, izakayi, karaoke, kafejek internetowych, centrum gier, tzw. maid cafe czy co tam jeszcze jest – za dnia, chyba zwłaszcza w poniedziałkowe popołudnie, się tego aż tak nie doświadczy. Ale mnie, miejskiemu szczurowi, i tak się podoba, jakkolwiek dobrze mi robi przebywanie wśród zieleni (zieleń naprawdę uspokaja) i z bardziej górskim powietrzem, przebywanie w miastach i to przeczucie, że tyle można zrobić, świat wręcz stoi przed człowiekiem otworem, wystarczy tylko coś wybrać, chyba nigdy mi się nie znudzi.



Dla niektórych raj: piętra pełne mang, anime oraz maid cafe (kawiarenek, w których kelnerki przebrane są za służące).

Wystawa sklepu z odzieżą subkultury lolita (niestety, w środku nie wolno było robić zdjęć).





Lampki na drzewach na przystanku Kōrinbō (香林坊).

0 comments:

Prześlij komentarz

 
金大生: Przygody studentki Kanazawy © 2011 | Designed by Interline Cruises, in collaboration with Interline Discounts, Travel Tips and Movie Tickets