Nomikai znaczy
po prostu „spotkanie przy alkoholu”. Niby koncept nowy nie jest, w wielu
miejscach na świecie istnieje przekonanie, że żeby się poznać, zintegrować,
trzeba pójść się razem napić. A jednak w Japonii wygląda to ciut inaczej.
Owszem, można
pójść do jakiegoś klubu czy baru, ale podejrzewam, że większość Japończyków
zgodnie by powiedziała, że jak nomikai, to tylko w miejscach zwanych izakaya (居酒屋). To tam spotykają się biurowcy czy inni urzędnicy
po pracy, by się zintegrować (bo im lepiej zintegrowany zespół, tym lepiej i
sprawniej pracuje) i to tam udaliśmy się wczoraj prawie całą grupą z mojego
programu w towarzystwie jeszcze trzech nauczycieli oraz kilku japońskich
studentów.
W odróżnieniu od
barów czy klubów, w izakaya ważne jest nie tylko picie, ale też jedzenie. To
bardziej spotkanie towarzyskie niż znane nam z Polski czy Europy spotkania
wyłącznie w celu picia. Izayaka o nazwie „Irohanihoheto” (いろはにほへと, nazwa jest pierwszym wersem wiersza stworzonego
najprawdopodobniej w okresie Heian (平安),
794-1179AD) miała, chciałoby się rzec, typowo japoński wystrój: stoliki
oddzielone były od siebie zawieszonymi u sufitu kawałkami materiału lub
bambusowymi matami, siedzenia były na poziomie podłogi z dziurą na nogi oraz
stół, do których należało zdjąć buty, ściany zostały stworzone na wzór
klasycznych japońskich domków, zaś dekoracje ograniczono do minimum,
najczęściej pojedynczego kwiatka czy jakiegoś subtelnego obrazu.
Trzeba przyznać,
że po tym jednym wieczorze wszyscy na pewno się zintegrowaliśmy, zarówno między
nami uczniami, jak i z nauczycielami. Na pewno pomogła trochę wzięta przez nas
opcja nomihōdai (飲み放題, pijesz, ile
chcesz/możesz – czyli, biorąc pod uwagę, że większość japońskich alkoholi jest
dość słaba, całkiem dużo), wiadomo w końcu, że alkohol pomaga w socjalizowaniu
się, ale sama atmosfera izakayi była bardzo przyjazna i przytulna. W końcu
siedzieliśmy ściśnięci grupą jakichś dwudziestu kilku, może nawet trzydziestu
osób przy trzech stolikach, jak tu się nie odezwać do sąsiada, atmosfera od
razu zrobiłaby się napięta! Po jakimś czasie wszyscy i tak zaczęli się
przesiadać, by porozmawiać z ludźmi po przeciwnych krańcach stołów czy nawet
siedzących przy innych stołach, a pod koniec wykupionych przez nas dwóch godzin
już były plany na kolejne spotkania czy wypad na karaoke (na który się
wybraliśmy od razu małą grupką studentów z wymiany wraz z jednym z
nauczycieli!), więc co jak co, ale nomikai z pewnością okazało się sukcesem.
Nie wypada mi
publikować tu zdjęć, na których znajdują się znajomi czy nauczyciele, nie mam w
końcu ich zgody na upublicznianie ich wizerunku w miejscach innych niż portale
społecznościowe, a nie mam sił na użeranie się ze stroną izakayi, by oddała mi
kilka zdjęć, toteż zamieszczam linka do jej galerii (wystarczy kliknąć na
jedyny przycisk, aby zacząć pokaz slajdów).
0 comments:
Prześlij komentarz