大学祭 (Daigaku-sai)

sobota, 2 listopada 2013

Od piątku aż do wtorku mam wolne z okazji wypadającego w tym czasie festiwalu uniwerku, daigaku-sai. No, piątek i wtorek przeznaczone są na rozstawianie oraz sprzątanie, sam festiwal trwa od soboty (dzisiaj) do poniedziałku, ale nie zamierzam narzekać, że dają mi wolne.



Jeśli mam być kompletnie szczera, to sama nie wiem, co dokładnie o tym myśleć. Wybrałam się z koleżanką oraz kolegą i obeszliśmy wszystko w zaskakująco krótkim czasie. W pewnym sensie daigaku-sai przypomina mi angielskie Freshers’ Fair: jest wolne od nauki, studenckie organizacje się reklamują, a oprócz tego odbywają się jakieś imprezy, koncerty, pokazy itd. Ale w odróżnieniu od Freshers’ Fair wszelkich klubów jest w Kanazale o wiele mniej, a i w trakcie festiwalu bardziej pokazaniem tego, czym się zajmują (wystawy, demonstracje, sale z grami, co tam sobie człowiek wymyśli) niż rekrutacją i zwabianiem do siebie świeżej krwi. Dodatkowo tutaj więcej było stoisk z jedzeniem wszelakim czy działających wyłącznie w trakcie festiwalu kawiarenek, chociaż z drugiej strony bardziej przypominają jarmark, podczas gdy na Freshers’ Fair jedzenia jest tyle co kot napłakał, ale jak już się coś trafi, to zazwyczaj za darmo (na oksfordzkim przy wyjściu zawsze można dostać kawałek pizzy za darmo).

Manga cafe - czyni napij się i/lub zjedz coś, czytając mangę.

Gry telewizyjne (głównie kjutaśny Tetris)

Co ciekawe, chociaż studenci z pewnością przeważali, sporo widziałam osób z dziećmi czy osób starszych. Nie wiem, czy były w jakikolwiek sposób powiązane z uniwersytetem (nie wiem, poprzez krewnego/znajomego, który tu studiuje/pracuje), niektórzy sprawiali wrażenie, jakby po prostu przyszli na festiwal, bo jest. Całkiem ciekawe, nie powiem, na pewno dodawało wydarzeniu odrobinkę bardziej rodzinnej atmosfery.


Ale chyba najważniejszą różnicą były… ankiety. Po wyjściu z prawie każdej sali, czy to z wystawą, czy to z jakimś pokazem, czy to nawet z grami, organizatorzy prosili o wypełnienie ankiety i podzielenia się opinią. Czasem można było coś w zamian dostać, np. wystawa prac członków klubu CAS (Comics, Anime, Science-Fiction) za wypełnienie ankiety przyznawali trzy pocztówki z wybranymi przez siebie obrazkami, wszystkie będące miniaturkami wystawionych prac. I tak jak rozumiem na przykład ankietę po pokazie klubu magików (pokaz składał się głównie z karcianych sztuczek – chociaż nie powiem, bawiłam się na tym super!), tak niespecjalnie widzę sens w czymś takim w przypadku np. sali gier. Ale cóż, może to po prostu kolejna z tych japońskich rzeczy.

W całości wykonany z papier-mâché.

I, ku naszemu zdumieniu, to tyle. Chociaż przez te trzy dni festiwal trwa od dziesiątej rano do piątej po południu, zdołaliśmy całkiem dokładnie obejrzeć sobie wszystko w przeciągu mniej więcej godziny. Według programu codziennie ma być to samo, z drobnymi może zmianami jeśli chodzi o koncerty, zatem jeśli ktoś nie czuje potrzeby udawania się tam w porze lunchu, by nie musieć samemu gotować, to jednorazowa wizyta wystarcza całkiem spokojnie.


Jak powiedziałam, sama nie wiem, co o tym myśleć. Chyba im dłużej porównuję sobie to daigaku-sai z angielskim Freshers’ Fair, tym bardziej dochodzę do wniosku, że po prostu Japończycy organizują takie rzeczy inaczej i mają inne priorytety. Na pewno nie żałuję, że poszłam, przyjemnie spędziłam czas oglądając przeróżne wystawy czy słuchając z oddali studenckich/Indie zespołów, lepszych i gorszych. Ale ostatecznie chyba jednak wolę ogromną różnorodność klubów, jaką oferują mi Freshers’ Fair. 

0 comments:

Prześlij komentarz

 
金大生: Przygody studentki Kanazawy © 2011 | Designed by Interline Cruises, in collaboration with Interline Discounts, Travel Tips and Movie Tickets