Od piątku aż do
wtorku mam wolne z okazji wypadającego w tym czasie festiwalu uniwerku,
daigaku-sai. No, piątek i wtorek przeznaczone są na rozstawianie oraz
sprzątanie, sam festiwal trwa od soboty (dzisiaj) do poniedziałku, ale nie zamierzam
narzekać, że dają mi wolne.
Jeśli mam być
kompletnie szczera, to sama nie wiem, co dokładnie o tym myśleć. Wybrałam się z
koleżanką oraz kolegą i obeszliśmy wszystko w zaskakująco krótkim czasie. W
pewnym sensie daigaku-sai przypomina mi angielskie Freshers’ Fair: jest wolne
od nauki, studenckie organizacje się reklamują, a oprócz tego odbywają się
jakieś imprezy, koncerty, pokazy itd. Ale w odróżnieniu od Freshers’ Fair
wszelkich klubów jest w Kanazale o wiele
mniej, a i w trakcie festiwalu bardziej pokazaniem tego, czym się zajmują
(wystawy, demonstracje, sale z grami, co tam sobie człowiek wymyśli) niż
rekrutacją i zwabianiem do siebie świeżej krwi. Dodatkowo tutaj więcej było
stoisk z jedzeniem wszelakim czy działających wyłącznie w trakcie festiwalu
kawiarenek, chociaż z drugiej strony bardziej przypominają jarmark, podczas gdy
na Freshers’ Fair jedzenia jest tyle co kot napłakał, ale jak już się coś
trafi, to zazwyczaj za darmo (na oksfordzkim przy wyjściu zawsze można dostać
kawałek pizzy za darmo).
Manga cafe - czyni napij się i/lub zjedz coś, czytając mangę. |
Gry telewizyjne (głównie kjutaśny Tetris) |
Co ciekawe,
chociaż studenci z pewnością przeważali, sporo widziałam osób z dziećmi czy
osób starszych. Nie wiem, czy były w jakikolwiek sposób powiązane z
uniwersytetem (nie wiem, poprzez krewnego/znajomego, który tu
studiuje/pracuje), niektórzy sprawiali wrażenie, jakby po prostu przyszli na
festiwal, bo jest. Całkiem ciekawe, nie powiem, na pewno dodawało wydarzeniu
odrobinkę bardziej rodzinnej atmosfery.
Ale chyba
najważniejszą różnicą były… ankiety. Po wyjściu z prawie każdej sali, czy to z
wystawą, czy to z jakimś pokazem, czy to nawet z grami, organizatorzy prosili o
wypełnienie ankiety i podzielenia się opinią. Czasem można było coś w zamian
dostać, np. wystawa prac członków klubu CASる (Comics, Anime, Science-Fiction) za wypełnienie
ankiety przyznawali trzy pocztówki z wybranymi przez siebie obrazkami,
wszystkie będące miniaturkami wystawionych prac. I tak jak rozumiem na przykład
ankietę po pokazie klubu magików (pokaz składał się głównie z karcianych
sztuczek – chociaż nie powiem, bawiłam się na tym super!), tak niespecjalnie
widzę sens w czymś takim w przypadku np. sali gier. Ale cóż, może to po prostu
kolejna z tych japońskich rzeczy.
W całości wykonany z papier-mâché. |
I, ku naszemu
zdumieniu, to tyle. Chociaż przez te trzy dni festiwal trwa od dziesiątej rano
do piątej po południu, zdołaliśmy całkiem dokładnie obejrzeć sobie wszystko w
przeciągu mniej więcej godziny. Według programu codziennie ma być to samo, z
drobnymi może zmianami jeśli chodzi o koncerty, zatem jeśli ktoś nie czuje
potrzeby udawania się tam w porze lunchu, by nie musieć samemu gotować, to
jednorazowa wizyta wystarcza całkiem spokojnie.
Jak
powiedziałam, sama nie wiem, co o tym myśleć. Chyba im dłużej porównuję sobie
to daigaku-sai z angielskim Freshers’ Fair, tym bardziej dochodzę do wniosku,
że po prostu Japończycy organizują takie rzeczy inaczej i mają inne priorytety.
Na pewno nie żałuję, że poszłam, przyjemnie spędziłam czas oglądając przeróżne
wystawy czy słuchając z oddali studenckich/Indie zespołów, lepszych i gorszych.
Ale ostatecznie chyba jednak wolę ogromną różnorodność klubów, jaką oferują mi
Freshers’ Fair.
0 comments:
Prześlij komentarz