Kenroku-en po raz drugi

niedziela, 17 listopada 2013

Korzystając z okazji pod tytułem wizyta koleżanki z Oksfordu (której bloga polecam, jeśli ktoś czyta tego z powodu zainteresowania Japonią, a nie moją osobą), trafiłam wczoraj do Kenroku-en po raz drugi. No, technicznie to drugi i trzeci.
Chociaż nie udało mi się załapać na sam moment podwiązywania gałęzi drzew, wpierw miałam okazję zobaczyć efekty, za dnia. Nie powiem, chociaż sam pomysł podwiązywania gałęzi, żeby uchronić je przed złamaniem pod ciężarem zimowego śniegu, nadal wydaje mi się trochę dziwny, widok jest naprawdę śliczny. Mnie przypomina japońskie parasolki, z tym że pod nimi chowają się drzewa zamiast ludzi. Urocze.



Z kolei wieczorem tego samego dnia w Kenroku-en odbywał się tzw. light up (ライトアップ, raito appu). W tym momencie bardzo, ale to bardzo żałowałam, że nie mam lepszego aparatu albo przynajmniej statywu. Robienie dobrych zdjęć w ciemnościach graniczy z niemożliwością, więc większość moich jest ruszona i nie oddaje w pełni magii ani atmosferu podświetlonego Kenroku-en.







Na gładkiej tafli stawów odcicia były niemal krystaliczne - czego mój aparat, niestety, nie oddaje.

2 comments:

  1. Moni pisze...:

    Ej, nawet słabym aparatem wygląda to naprawdę pięknie, Mamo <3 A sam pomysł podwiązywania drzew... Może to już bardziej funkcja tradycyjna niż użytkowa, bo w sumie wydaje mi się to średnio logiczne, lepiej ten śnieg z drzew strząsać niż wiązać gałęzie, aaaaale. Wygląda naprawdę ślicznie, więc nie będę marudzić.

  1. Też nie marudzę, za ładne jest, żeby marudzić. I pewnie racja, przez lata urosło to do rozmiarów lokalnego święta i tradycji, chyba większość w Japonii kojarzy obrazek takich podwiązanych drzew z Kanazawą, więc wręcz głupio byłoby z tego rezygnować. :)

Prześlij komentarz

 
金大生: Przygody studentki Kanazawy © 2011 | Designed by Interline Cruises, in collaboration with Interline Discounts, Travel Tips and Movie Tickets