10 rzeczy, które mogą zaskoczyć w Japonii - cz. I

niedziela, 6 kwietnia 2014

Połowa mojego pobytu w Japonii minęła już jakiś czas temu, wraz z pierwszym kwietnia zaczął się siódmy miesiąc. Wpierw chciałam wstawić tu jakiś „głębszy” post, jakieś przemyślenia, ale bardzo szybko zrozumiałam, jak niewiele ich mam, w sumie to tylko tyle, że Japonia nie jest miejscem dla mnie. A rozpisywanie się na ten temat nie należałoby do najbardziej pozytywnych postów, bardziej wylewaniem osobistych żali czy subiektywnych spraw, dlaczego to nie jest miejsce dla mnie.
Więc postanowiłam zrobić coś innego, bardziej ogólnego. Wiele z tych rzeczy, które mogą w Japonii zaskoczyć, znajdziecie w innych tego typu postach z tego kraju, co wcale nie umniejsza ich zdolności do zaskakiwania. Lista jest bardziej subiektywna niż obiektywna, przy takich tematach obiektywizm raczej nie istnieje, ale chodzi mi zwyczajnie o to, co zaskoczyło i/lub nadal zaskakuje mnie, a nie co zaskakuje ludzi niemających o Japonii pojęciach (tych zaskoczy pewnie o wiele więcej, na czele z faktem, że poprzebierani za postacie z mangi czy anime ludzie wcale nie paradują na co dzień po ulicach).
Zatem – do dzieła! W kolejności przypadkowej…

1. Bankomaty
Pomijając wygląd czegoś, co pozostało niezmienione od lat 80-tych, w bankomatach najbardziej dziwi ich niepraktyczność. Dokładnie tak. Bo w końcu celem tego urządzenia jest możliwość pobrania gotówki w dowolnym momencie bez konieczności stania w kolejce do okienka w banku, czyż nie? Omijanie kolejek się udało, stała dostępność – nie. Większość bankomatów znajduje się wewnątrz budynków (banków, oddziałów pocztowych, supermarketów itd.), co oznacza, że wraz z zamknięciem budynku, zamyka się też bankomat. Pozostają bankomaty w konbini, ale poza bankomatami w konbini sieci 7(seven) Eleven, żadne z nich nie przydadzą się tym, którzy nie posiadają konta w japońskim banku. Zatem jeśli turystom skończą się pieniądze poza godzinami 8:00-17:00, będą musieli albo szukać najbliższego 7 Eleven, albo starać się przeżyć bez gotówki. A jako że w Japonii gotówka nadal rządzi i płatności kartą są bardzo rzadkie (najczęściej widziałam płacących kartą Japończyków przy okienku danej linii lotniczej na lotnisku lub w sklepach z elektroniką), cała sprawa dziwi tym bardziej.

http://aaroninjapan09.wordpress.com/

2. Zamiłowanie do natury
To pewnie nie powinno mnie aż tak dziwić, chyba w każdym miejscu, gdzie natury/zieleni jest niewiele, ludzie chcą jej bardziej (w myśl zasady, że chcemy to, czego nie mamy). Ale jednak dziwi. W Japonii prawie obowiązkowe jest udawanie się na tzw. hanami (花見), dosłownie „oglądanie kwiatów”, kiedy kwitną kwiaty wiśni, podobnie jak równie konieczne jest oglądanie momiji, jesiennych liści klonu, jesienią. Ostatnia pełnia księżyca lata i tsukimi (月見), „oglądanie księżyca”, to prawie osobny festiwal i dla Japończyków prawie że nie ma lata bez obserwowania świetlików. Wycieczki w celu obejrzenia i fotografowania Góry Fuji rozumieją się same przez się. W Japonii ludzie co chwila wyczekują jakiegoś zjawiska przyrody, by móc wtedy tłoczyć się w popularnych po temu miejscach i jedząc to, co akurat można w okolicznych budkach zakupić, oglądają, fotografują, zachwycają się. Co więcej, większość z tych zjawisk ma własne prognozy pogody, zarówno w krajowych wiadomościach, jak i na przeznaczonych po temu stronach, by każdy, niezależnie od regionu, wiedział, kiedy przyjdzie czas w jego okolicach (wiadomo, w chłodnym Hokkaido wiśnie zakwitną o wiele później niż w ciepłej Osace).

http://www.jnto.go.jp/sakura/eng/city.php?CI=21

3. Hałas
Pomijając już to, że jak na relatywnie cichy naród, japońskie nastolatki piszczą tak samo głośno jak wszędzie indziej, w Japonii ciągle coś wydaje dźwięki, zwłaszcza w miastach (w takich chwilach naprawdę doceniam życie na kampusie w górach). Śmierciarki wydają dźwięki nie tylko dlatego, że się cofają, ale także kiedy skręcają (oprócz melodyjki jest także ogłoszenie „Uwaga! Skręcam w lewo/prawo!”). Stacje kolejowe mają własne dżingle na nadjeżdżające i przejeżdżające pociągi – na stacjach wiecznie żywych nigdy nie ma nawet minuty ciszy, zatem współczuję tym, którzy mieszkają w ich pobliżu. I lokalne pociągi/metro, i autobusy nie tylko ogłaszają kolejny/aktualny przystanek, ale także co chwila trąbią tuziny ogłoszeń: „Właśnie przybyłam/odjeżdżam, uważaj!”, „Nie zapomnij bagażu!”, „Opieranie się o drzwi jest niebezpieczne!”, „Czy wiesz, że przy tym przystanku znajduje się sklep rowerowy? Zadzwoń na [numer telefonu]” i tak w kółko – w dodatku naprawdę głośno (kiedy autobus staje pod schodami na kampusie, to te ogłoszenia słychać bardzo wyraźnie z jednej trzeciej schodów, a po prostu słychać z ponad połowy!). I wiele, wiele więcej. Chyba nawet osoby lubiące hałas i głośne życie dostałyby w pewnym momencie szału. Niektórzy twierdzą, że ten wszechobecny hałas ma na celu zagłuszenie samotności, jaką Japończycy jako naród odczuwają (zaprzyjaźnianie się zajmuje im sporo czasu, bardzo wiele osób to single, a sporo żyje jako hikikomori [http://pl.wikipedia.org/wiki/Hikikomori]). Czasem w to wierzę, a czasem bardziej skłaniam się ku temu, że jakiś biurokrata miał za dużo wolnego czasu i obsesję na punkcie zasad BHP.

4. Moda
Tu akurat w pozytywnym sensie i w rozumieniu damskiej mody powszechnej (dla osób zainteresowanych modą w sensie bardziej artystycznym czy alternatywnym Japonia ma również wiele do zaoferowania, ale moja wiedza o tym jest raczej znikoma). Otóż młode Japonki nie ubierają się tak, aby eksponować ciało czy nawet aby wyglądać seksownie. W porównaniu do mody na Zachodzie, moda w Japonii (i, z tego co zaobsewowałam, ogólnie w Azji Wschodniej) jest skromniejsza i bardziej dziewczęca. Dziewczyna powinna wyglądać ładnie, naturalnie, z wdziękiem, czasem odrobinę dziecięco (czapki przypominające uszy pandy czy pluszowe breloczki)… Japonki pewnie powiedziałyby, że chodzi o to, aby wyglądać jak najbardziej kawaii (可愛い), czyli słodko, uroczo, i to najlepiej oddaje ich modę. I chociaż często ich styl mija się z moim, w wielu wypadkach bardzo mi odpowiada, nawet jeśli nie po to, by samej takie rzeczy nosić (chociaż tu częściej powstrzymuje mnie rozmiar niż różnice w guście), to przynajmniej aby patrzeć. O wiele milej ogląda mi się dziewczęta i kobiety, od gimnazjalistek aż po wczesne trzydziestki, które wyglądają ładnie i schludnie bez emanowania skesapilem na prawo i lewo (aż za często widzę w Europie przedstawicielki płci pięknej, które i nogi, i cyc, a czasem nawet i tyłek muszą mieć wyeksponowane, że o mocnym makijażu do tego kompletu nie wspomnę). Żeby nie było, nie znaczy to, że Japonki nie noszą krótkich spódniczek, obcisłych spodni czy głębszych dekoltów – po prostu więcej w tym widzę równowagi oraz dziewczęcego uroku niż potrzeby wzbudzania pożądania u płci przeciwnej.

http://lazycatstyle.blogspot.jp/

5. Telewizja
Niektórzy być może widzieli zrzuty ekranów z japońskiej telewizji, może nawet jakieś klipy – i zauważyli, że japońska telewizja jest przynajmniej dziwna. Nie chodzi mi tu nawet o samą treść, chociaż ta też nie zawsze jest normalna (popularne są programy z ucinaniem innym kawałów, wszystko, co dotyczy jedzenia, teleturniej, ogólnie jeśli coś jest nieco slapstikowo głupiutkie, to znajdzie tu miejsce dla siebie), ale sam format jest dziwny. Wszystko jest kolorowe aż do bólu oczu. Napisy wyskakują co chwilę, czy to czegoś, co ktoś właśnie powiedział, czy to podkreślające jakieś wykrzyknienia. Jeśli trzeba przedstawić jakieś treści informacyjne, nie pojawią się na komputerze czy jakimś innym ekranie, tylko na tablicy, wielkim arkuszu papieru, kartonowym wykresie czy innym podobnym wynalazku, których nasza telewizja zaprzestała jakoś w okolicach roku 2000. Ogólne wrażenie jest takie, jakbyśmy oglądali bardzo tanią rozrywkę dla mało inteligentnych, niespecjalnie dojrzałych mas – i to niezależnie od tego, czy oglądamy teleturniej czy, ekhm, film dokumentalny. Pomimo iż można w japońskiej telewizji znaleźć programy dobre (głównie seriale telewizyjne czy animacje), a wiadomości z tego powyższego stosują jedynie stonowane napisy (co akurat bywa przydatne, jeśli spiker mówi za szybko albo zwyczajnie dla niesłyszących), zdają się stanowić dość zdecydowaną mniejszość. I z tego też powodu nie oglądam japońskiej telewizji – mówiąc słowami Kabaretu Potem, to mnie ogłupia.


Ciąg dalszy w niedalekiej przyszłości. Co za dużo naraz, to niezdrowo, a i czas na przyswojenie sobie tych informacji jest potrzebny. Zaskakujące rzeczy 6-10 już niedługo!

2 comments:

  1. Moni pisze...:

    Taaaaaaak, to że japońska telewizja (i Internet) jest mocno dziwna wiemy od dawna, głównie za sprawą tegoż Internetu, co czyni go jeszcze dziwniejszym ;D Ale moda bardzo mi się podoba, bankomaty zresztą też, chociaż system ich działania już nie tak bardzo :D

  1. Żeby nie godziny działania tychże bankomatów, to byłyby spoko. Uprzejmie się witają, jak podchodzisz i mają duże guziki do wciskania... I żeby nie te rozmiary, to chyba cały czas bym się tak luvlaśne nosiła. *.*

Prześlij komentarz

 
金大生: Przygody studentki Kanazawy © 2011 | Designed by Interline Cruises, in collaboration with Interline Discounts, Travel Tips and Movie Tickets