百万石まつり (Hyakumangoku Matsuri)

niedziela, 8 czerwca 2014

Chociaż w Japonii wszelakiego rodzaju festiwale małe i duże można odbywają się przez cały rok, największe ich skupisko (a także te największe) odbywają się latem. W ten zaś weekend Kanazawa tętniła w rytm Hyakumangoku Matsuri (百万石まつり).
Słowem wyjaśnienia. „Hyakumangoku” znaczy tyle, co „milion koku” – z kolei koku to jednostka objętości, przede wszystkim ryżu. Jedno koku to dość ryżu, aby wykarmić jedną osobę przez cały rok i liczy ok. 150 kilogramów.
Z kolei festiwal odbywa się, aby uczcić przybycie daimyo (feudalnego lorda) Toshiie Maedy do Kanazawy w 1583 roku. Nazwa Hyakumangoku Matsuri wzięła się z tego, iż Kanazawa oraz okolice, znane wcześniej jako Kaga-han (dominium feudalne Kaga), a którymi żądził daimyo Maeda, słynęły z bycia najbogatszym, nawet jeśli niewielkim, han, produkującym właśnie milion koku ryżu.
Tyle o historii, ale jak to się ma teraz? Cóż, jak chyba każdy festiwal, ten też jest okazją do tego, aby się najeść (bo co to za festiwal, gdzie nie ma stoisk z jedzeniem?) i się trochę zabawić. A jako największy festiwal w Kanazale, nie zabraknie okazji ani do pierwszego, ani do drugiego – całość trwa trzy dni, od piątku do niedzieli, byleby tylko móc się wybawić za wszystkie czasy.
Tedy też w piątek, wraz z grupką znajomych, udaliśmy się do Higashi Chaya-machi, dzielnicy gejsz, gdzie na rzece Asano odbywał się tzw. Kaga-yūzen Tōrō Nagshi (加賀友禅灯ろう流し), czyli puszczanie lampionów, ręcznie malowanych tradycyjnym sposobem zwanym Kaga-yūzen, na wodzie. Pomimo tłumów, które się zebrały, by to zobaczyć, i pomimo trochę niefortunnego, acz koniecznego podium dla sponsorów i ważnych gości, które było, jak dla mnie, trochę za mocno oświetlone i zarówno odbierało trochę uroku, jak i psuło zdjęcia, wyglądało to naprawdę prześlicznie! Z jednej strony wygląda to jak morze świeczek pływających po rzece, a z drugiej – jak stado świetlików powoli sunących wraz z nurtem. Do tego występ na żywo w postaci wpierw bębniarzy taiko, a następnie japońskiej wokalistki śpiewającej dość tradycyjne utwory enka… Magia, absolutna magia!
Nawet nie wiecie, jak bardzo chciałabym móc Wam pokazać Tōrō Nagshi w pełni swego uroku, ale, niestety, mój aparat bez statywu absolutnie sobie nie radzi ze zdjęciami w półmroku i ciemności. A, jak na złość, dopiero po czasie wpadłam na to, że przecież mogłam nakręcić filmik. >.< Zatem, niestety, będziecie się musieli zadowolić zdjęciami bardzo kiepskiej jakości, bo nawet nie mam komu zdjęć podebrać (nikt jeszcze się swoimi nie podzielił).

Przygotowania.

Pierwszy lampion.







Z kolei w sobotę, głównego dnia festiwalu, największą atrakcją była parada. Technicznie rzecz biorąc, parada ma pokazywać daimyo Maedę wkraczającego do Kanazawy: jak to mogło wyglądać, kto w tym uczestniczył itp. Ale na jakieś 2200 (!) paradujących osób, dobrych 700 było ubranych współcześnie. Straż pożarna i policja, kilka orkiestr oraz grup akrobatycznych, mnóstwo dzieci i dorosłych, po prostu: Kanazawa pokazywała, że się ze swojego feudalnego lorda cieszyła i w XVI-ym wieku, i teraz, w XXI-ym. Jak na mój gust mogliby sobie tę część odpuścić, parada i bez tego była długa i posuwała się wolno, a obywatele miasta poprzebierani w stroje z epoki i odgrywający poszczególne role – farmerów, kapłanów, gejszy, wojowników – zrobiła na mnie większe wrażenie niż ten pseudoamerykański pochód na Święto Dziękczynienia.
Ale niech będzie, wystałam prawie całą paradę, doczekałam się w końcu wjazdu daimyo Toshiie Maedy. Podobno co roku w tej roli występuje jakiś znany japoński aktor, ale ja nie znam zbyt wielu japońskich aktorów ani aktorek w ogóle, więc że on był znany, wiem tylko z komentarzy koleżanek twierdzących, że tak jest. Otrzymana podczas parady ulotka ze szczegółami, kto jest kim i gdzie, informuje mnie, że w tym roku Toshiie Maedą był Ryūji Harada (龍二 原田). Nie znam, przyznaję, ale kiedy przejechał obok mnie na swym rączym rumaku, to nie powiem, może być moim feudalnym lordem kiedy tylko zechce. ;D









Panie policjantki (a za nimi panowie policjanci, oczywicie).

Zasadniczo to dziewczyny pokazywały 百万石, ale 百 mi nie weszło w kadr.

Lwi taniec.

Kapłani niosący mikoshi (przenośną świątynię) ze świątyni Oyama Jinja.






Daimyo (wreszcie!) nadchodzi.

Pierworodny Toshiie Maedy, Toshinaga Maeda.

Toshiie Maeda.





Z kolei pod koniec dnia odbył się wielki taneczny pochód najróżniejszych mieszkańców Kanazawy, tzw. Hyakumangoku Odori-Nagashi (百万石踊り流し). Udział wziąć mógł każdy (ja ograniczyłam się do obserwowania i kibicowania tańczącym przyjaciołom), a reprezentantów wystawiła chyba każda możliwa organizacja, od szkół, przez sieci telefonii komórkowych aż po Pocztę Japońską. Tłumy tańczyły, niemal równie liczne tłumy się przyglądały, a atmosfera była doprawdy zaraźliwa. Bo niby to nic wielkiego, po prostu gigantyczny, dobrze zorganizowany pochód jednocześnie tańczących ludzi, ale patrząc i słuchając, wyraźnie odczułam ducha wspólnoty i lokalnego patriotyzmu, coś w stylu „nieważne, skąd się jest, łączy nas to, że w ten czy inny sposób jesteśmy z Kanazawy, więc to uczcijmy dobrą zabawą”.





Jeśli kiedyś uda mi się powrócić do Kanazawy, to mam nadzieję znów trafić na Hyakumangoku Matsuri. Nadal jestem pod wpływem uroku tego festiwalu i nawet jeśli często przeszkadzał mi tłum, to ostatecznie magia pływających na wodzie lampionów czy tysięcy ludzi tańczących równym krokiem przeważyła szalę!

0 comments:

Prześlij komentarz

 
金大生: Przygody studentki Kanazawy © 2011 | Designed by Interline Cruises, in collaboration with Interline Discounts, Travel Tips and Movie Tickets