Po dość mokrym
zeszłym tygodniu grzechem byłoby nie skorzystać z pięknej pogody, jaka dziś
była: może i ciut wietrznie, ale słonecznie, bezchmurnie i ciepło (maksymalna
temperatura dzisiaj wynosiła bodajże 16 stopni). Zatem po tej jednej godzinie
zajęć, która mi dziś wypadła, wzięłam do ręki mapkę Kanazawy, podumałam chwilę,
po czym ruszyłam.
Wpierw
postanowiłam zwiedzić jedną z dzielnic gejsz, Higashi Chaya-machi (東茶屋街),
co dosłownie znaczy wschodnia dzielnica herbaciarni – przy czym należy
pamiętać, że w tym wypadku „herbaciarnia”, czyli chaya, to eufemizm, gdyż nie
jest to miejsce służące jako lokal, w którym pija się herbatę, ale właśnie
miejsce spotkań gejsz z klientami. W Kanazale znajdują się trzy, nadal
funkcjonujące!, dzielnice gejsz: wspomniana już Higashi, Nishi (西茶屋街)
czyli zachodnia oraz Kazue-machi (主計町茶屋街)
czyli dzielnica gejsz w dzielnicy Kazue, płatników. Nie jestem pewna, jednak
wydaje mi się, że z tych trzech Higashi jest najstarsza, na pewno jest
największa, chociaż mój przewodnik twierdzi, że to w Nishi znajduje się
najwięcej gejsz. Chociaż niech to będzie jasne: zobaczenie prawdziwej gejszy
nie jest niczym łatwym. Pomimo iż gejsze polegają teraz bardziej na turystach i
ogólnie częściej żyją z bycia atrakcją oraz pozostałością po minionych epokach,
niż z prywatnego sponsora, trzeba się trochę nagimnastykować, wiedzieć, gdzie
być i kiedy (czyli przede wszystkim wieczorami, nie za dnia), aby gejszę
zobaczyć – lub być dobrze zarabiającym/zwyczajnie bogatym turystą, który może
sobie pozwolić na kolacje w luksusowych, tradycyjnych japońskich restauracjach,
które oferują występy gejsz. Ale jeszcze mi się uda, spokojnie, na wszystko
znajdzie się czas.
Tak czy inaczej,
wpierw wybrałam się właśnie tam. Jeszcze zanim zobaczy się najsłynniejszą
uliczkę z Higashi Chaya-machi, wiadomo, że przybyło się we właściwe miejsce: w
powietrzu unosi się zapach kadzideł. Z takim wstępem widok urzekał tym mocniej –
niby nic, uliczka wiodąca pomiędzy ciasno ściśniętymi domkami w tradycyjnym
prostym stylu, a zatem bez ozdób, a jednak w tej prostocie można odnaleźć całe
mnóstwo uroku i człowiek odnosi wrażenie, jakoby odbył podróż w czasie (no,
gdyby nie inni turyści, współcześnie ubrani i klikający aparatami). Lecz co
mnie najbardziej zdziwiło, to że oprócz przerobienia wielu z tych domków na
sklepiki, muzea czy herbaciarnie w porządnym tego słowa znaczeniu, w
pozostałych… mieszkali ludzie! Nie widać tego na pierwszy rzut oka, kiedy jest
się zbyt oczarowanym urokiem rodem z feudalnej Japonii, ale wystarczy się
przyjrzeć: skrzynka pocztowa, drzwi w rzeczywistości będące drzwiami do
czyjegoś garażu, nazwiska czy numery domów przy drzwiach… Boję się pomyśleć,
ile te domy musiały kosztować – w Japonii mieszkania są drogie w ogóle, to co
dopiero w największej dzielnicy gejsz, którą dodatkowo mianowano jako oficjalny
zabytek i „dobro kulturowe”?
 |
Najsłynniejsza uliczka Higashi Chaya-machi |
 |
Sklep z antykami, szyld 1. |
 |
Sklep z antykami, szyld 2. |
 |
Przed jedną z kawiarni. |


Wbrew pozorom,
jeśli kogoś nie interesują „polowania na gejsze”, najciekawsze miejsca w
Higashi Chaya-machi da się zwiedzić całkiem szybko. Na szczęście jednak
przylega do niej dość rozległy obszar najróżniejszych świątyń. Dokładne
zwiedzanie wszystkich pozostawiam sobie na inny dzień, to w końcu jakieś
pięćdziesiąt cztery świątynie małe i duże rozmieszczone na drodze wiodącej w
większości pod górę (co wiem stąd, że będąc w świątyni Utasu, przemiły pan
pilnujący porządku [jak na policjanta miał za dużo ulotek przy sobie, a jak na
parkingowego był raczej w miejscu mało potrzebującym parkingowego] wytłumaczył
mi, gdzie iść i wręczył odpowiednie ulotki). Niemniej jednak do paru zaszłam: wpierw
do malutkiej Sugawara-jinja (菅原神社),
potem do wspomnianej już Utasu-jinja (宇多須神社), później
krótki spacer na jedno z miejsc widokowych, a ostatecznie do iście maleńkiej,
wyglądającej jak czyjś dom Enchō-ji (円長寺). I powiem Wam, że zdecydowanie bardziej mi
odpowiada klimat tych świątyń, a wszystkie były raczej z rodzaju tych
mniejszych, niż w tych ogromnych, do których ściąga każdy turysta z każdego
zakątka na świecie, bo przecież widział te świątynie w filmach czy cokolwiek.
Tam faktycznie panuje atmosfera bardziej świątynna, jest spokój sprzyjający
rozmyślaniom czy modlitwie, czy po prostu odprężeniu.
 |
Sugawara-jinja widziana z ulicy. |
 |
Sugawara-jinja. |
 |
Utasu-jinja. |
 |
Utasu-jinja. |
 |
Figurki w ogrodzie Utasu-jinja (niestety, odróżniam tylko Buddę po lewej, a figurki nie były podpisane). |
 |
Życzenia do bogów zawieszone na drzewie w ogrodzie Utasu-jinja. |
 |
Smok w Utasu-jinja. |
 |
Widok na Kanazawę. |
 |
Enchō-ji widziana z ulicy. |
Zwiedzenie tego
zajęło o wiele mniej czasu, niż się spodziewałam, więc coby nie marnować dnia,
a także trochę dla kontrastu, przebyłam relatywnie niewielki odcinek od Higashi
Chaya-machi do Katamachi (片町).
Większej różnicy być nie może: tak jak w tej pierwszej dzielnicy mamy spokój
oraz atmosferę historii sięgającej korzeniami całe wieki wstecz, wizyta w
Katamachi jest wstąpieniem we współczesność, w zabiegany, głośny tryb życia.
Słowem: jeśli ktoś chce w Kanazale zrobić zakupy lub się rozerwać, będzie szedł
do Katamachi! Co prawda dopiero w nocy najlepiej widać, jak bardzo ta dzielnica
tętni życiem, kiedy wszędzie migają neony, a ludzie zmierzają do/z klubów,
izakayi, karaoke, kafejek internetowych, centrum gier, tzw. maid cafe czy co
tam jeszcze jest – za dnia, chyba zwłaszcza w poniedziałkowe popołudnie, się
tego aż tak nie doświadczy. Ale mnie, miejskiemu szczurowi, i tak się podoba,
jakkolwiek dobrze mi robi przebywanie wśród zieleni (zieleń naprawdę uspokaja)
i z bardziej górskim powietrzem, przebywanie w miastach i to przeczucie, że
tyle można zrobić, świat wręcz stoi przed człowiekiem otworem, wystarczy tylko
coś wybrać, chyba nigdy mi się nie znudzi.

 |
Dla niektórych raj: piętra pełne mang, anime oraz maid cafe (kawiarenek, w których kelnerki przebrane są za służące). |
 |
Wystawa sklepu z odzieżą subkultury lolita (niestety, w środku nie wolno było robić zdjęć). |
 |
Lampki na drzewach na przystanku Kōrinbō (香林坊). |
0 comments:
Prześlij komentarz